Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1189

Ta strona została przepisana.

— Tak, ale bardzo rzadko — zakończył Aurilly.
I kiedy Remy wstępował na górę, Aurilly pewny spełnienia swych życzeń, poszedł do stajni.
— A co?.. zapytała Dyana, spostrzegając Remyego.
— Pani, książę cię widział.
— I...
— Kocha cię.
— Książę mnie widział... książę mnie kocha!.. zawołała Dyana — Remy, czy masz obłąkanie?..
— Mówię pani, co mnie powiedziano.
— Kto ci powiedział?
— Ten niegodziwiec Aurilly.
— Lecz jeżeli mnie widział, to mnie poznał.
— Gdyby cię pani książę poznał, niezawodnie Aurilly przyszedłby do ciebie mówić o miłości w imieniu księcia. Nie... książę cię nie poznał.
— Masz słuszność... Remy. Tyle rzeczy przeszło przez ten piekielny umysł w przeciągu lat sześciu, że zapomniał o mnie. Idźmy, Remy, za tym człowiekiem.
— Ale on panią pozna.
— Dlaczegóż on ma mieć lepszą pamięć od pana swojego?