ną, a za mą, woń sosów poczęła, się rozchodzić, gdy Crillon, pułkownik gwardyi, wszedł do Jego królewskiej mości, dla odebrania rozkazów.
— Na honor, mój dobry Crillonie — rzekł król — czuwaj jak chcesz dzisiaj rad mojem zdrowiem, ale nie przymuszaj mnie być królem; jestem zdrów i lekki, z wiatrem bym uleciał. Jeść mi się chce, Crillonie, czy rozumiesz, przyjacielu?...
— Tembardziej rozumiem, Najjaśniejszy panie, że i sam łaknę — odpowiedział pułkownik.
— Czy zawsze chce ci się jeść, Crillonie?... zapytał król z uśmiechem.
— Nie zawsze, Najjaśniejszy panie, ale trzy razy na dzień; a Waszej królewskiej mości?
— Mnie, tylko raz na rok i to wtedy, kiedy dobre otrzymuję wiadomości.
— Widać, że Wasza królewska mość dobre otrzymałeś wieści... Tom lepiej, bo jak mi się zdaje. coraz rzadziej to się przytrafia.
— Masz rację. Crillonie; a znasz przysłonie?...
— Znam: „żadna wiadomość, dobra wiadomość“. Ja nie wierzę, Najjaśniejszy panie przysłowiom, a najbardziej temu. Czy nie ma nic z Nawarry?
— Nic.
— Nic a nic?
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1202
Ta strona została przepisana.