Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1203

Ta strona została przepisana.

— To dowód, że tam śpią.
— A z Flandryi?
— Nic.
— To dowód, że się tam biją; a z Paryża?...
— Nic.
— To dowód, że spiski knują.
— Albo dzieci rodzą... A propos dzieci, czy wiesz Crillonie, że będę miał dziecię.
— Ty, Najjaśniejszy panie!... — zawołał Crilion zdziwiony.
— Tak, królowej dzisiaj się śniło, że jest brzemienną.
— Cóż z tego, — rzekł Crilion.
— Jakto co z tego?
— Teraz wiem, dlaczego Wasza królewska, mość dzisiaj masz taki apetyt... Żegnani cię, Najjaśniejszy panie.
— Bądź zdrów, dobry Crillonie.
— Przez Boga, Najjaśniejszy panie — rzekł Crilion — skoro masz tak dobry apetyt, powinieneś mnie na śniadanie zaprosić.
— A to dlaczego, Crillonie?...
— Ponieważ powiadają, że Wasza królewska mość żyje powietrzem i dlatego chudnie; otóż Uciąłbym powiedzieć: czysta potwarz, król jada jak wszyscy.
— Nie, Crillonie, nie, niech sobie sądzą jak