Ta strona została przepisana.
— Bohomet skłonił pogardliwa za zwyczaj głową i oddalił się do kuchni, myśląc o wykonaniu podwójnych rozkazów swych gości.
Boromeusz przyszedłszy do gabinetu, zastał Chicota z nogą wystawioną naprzód i uśmiechem na ustach.
Nie wiemy jak sobie pan Bonhomet poradził, ale w dziesięć minut ostatni chłopiec wyprowadzał kuchcika, mówiąc:
— O!... u naszego pana, na burzę się zanosi, uciekajmy, gdzie kto może.