Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1256

Ta strona została przepisana.



Rozdział VIII.
Co się działo w gabinecie pana Bonhomet.

Kiedy kapitan wszedł do gabinetu z koszykiem wina w ręku, Chicot przyjął go tak uprzejmie, że Boromeusz miał go za głupca.
Spiesznie odkorkowywał butelki, ale pośpiech był niczem, w porównaniu z pośpiechem Chicota.
Przygotowaniu niedługo trwały.
Obadwaj towarzysze, jak doświadczeni pijacy, zażądali wędliny, dla podniecenia pragnienia. Wędliny te przyniósł sam Bonhomet, któremu każdy z towarzyszów oddzielne dał znaki.
Bonhomet każdemu z nich odpowiedział; lecz gdyby kto bacznie patrzył na jego oczy, znalazłby różnicę między odpowiedzią Chicotowi, a Boromeuszowi.