— Aby być wesołym.
— Ja dosyć będę miał cztery.
— A żeby podpić?
— Będzie sześć.
— A żeby się upić?
— Dwanaście.
— Gaskończyk — pomyślał Boromeusz — paple, a dopiero cztery wypił; kiedy tak, mamy jeszcze zapas — rzekł dobywając z kosza dla siebie i Chicota piątą butelkę.
Chicot zauważył, że z pięciu butelek stojących po prawej stronie Boromeusza, jedne były wpół, drugie w trzeciej części wypróżnione, żadna zaś pustą.
To utwierdziło go w myśli, która mu najprzód przyszła, że kapitan złe względem niego miał zamiary.
Powstał, aby wziąć piątą butelkę, którą mu Boromeusz podawał i zachwiał się na nogach.
— Dobrze — rzekł — czy czułeś?
— Co takiego?
— Trzęsienie ziemi.
— Ba!
— Tak, czuję trzęsienie...
— A! do licha! szczęściem, że dom pod „Rogiem obfitości” mocno zbudowany chociaż stoi na palach.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1258
Ta strona została przepisana.