berży pod „Walecznym rycerzem“ zupełnie były puste.
Tego dnia „Różany krzak miłości ** wcale nie zakwitł różami, a miecz „Walecznego rycerza“ rąbał tylko powietrze.
Oboje małżonkowie smutnie poglądali na równinę, z której żołnierze wracając do Luwru odpływali promem z wieży Nesle, a patrząc i ubolewając nad karnością wojskową, która nakazywała strudzonym żołnierzom udać się wprost do kordygardy; jeden tylko oficer w towarzystwie ordynansa, zmierzał w kierunku bramy Bussy.
Oficer ten z piórem u kapelusza, siedział dumnie na białym koniu a złocona rękojeść jego szpady, wyglądała z pod pięknego płaszcza z sukna flandryjskiego.
W dziesięć minut ukazał się on przed oberżą.
Lecz nie myślał wstąpić do niej, miał tylko przejechać nie spojrzawszy nawet na znak, był bowiem mocno zamyślony i zajęty.
W tem pan Fournichon, który już zaczynał wątpić czy w tym dniu uda mu się jaki handelek, wychylił się z wieżyczki mówiąc:
— Patrz-no żono, co za piękny koń!
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/126
Ta strona została przepisana.