Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/128

Ta strona została przepisana.

— W tej chwili togo właśnie szukam, moja dobra kobieto.
Pani Fournichon natychmiast pośpieszyła na spotkanie przybyłego, mówiąc sama do siebie:
— Tą razą, „Różanny krzak miłości” zwycięża, nie zaś „Miecz walecznego rycerza.”
Kapitan, który w tej chwili zwrócił na siebie uwagę obojga małżonków, i który również zasługuje na uwagę czytelnika, był to trzydziesto, lub trzydziesto-pięcio-letni mężczyzna, lecz wyglądał na dwudziesto-ośmio-letniego, bo wielce dbał o siebie.
Słuszny, dobrze zbudowany, miał twarz delikatną i pełną wyrazu; może, dobrze mu się przypatrzywszy, można byłoby dostrzedz w nim niejaką przesadę; lecz, tak czy nie, znać w nim było człowieka dobrego tonu.
Rzucił on w ręce towarzyszącego mu żołnierza cugle dzielnego wierzchowca, który kopytem tłukł ziemię, i rzekł:
— Przeprowadzaj konie i czekaj tu na mnie.
Żołnierz wziął cugle i wykonał rozkaz.
Skoro kapitan wszedł do głównej sali oberży, zatrzymał się, a spojrzawszy w około z zadowoleniem, rzekł: