— Dawny właściciel był człowiekiem mającym lat dwadzieścia pięć do trzydziestu.
— Bynajmniej, był to starzec siedmdziesięcioletni.
— Łysy?
— Nie, miał gęste siwe włosy.
— Miał ogromną, bliznę po lewej stronie twarzy.
— Nie widziałem blizny, ale bardzo wiele zmarszczek.
— Nic tego nie pojmuję — rzekł Chicot.
— Nakoniec — odezwał się Ernauton po chwili milczenia — czegóż pan żądasz od tego człowieka?
Chicot miał szczerze powiedzieć po co przyszedł, lecz tajemnicze zjawienie się Ernautona przypomniało mu pewne przysłowie.
— Chciałem go odwiedzić jako sąsiada — rzekł.
Tym sposobem, Chicot nie kłamał i nic nie powiedział.
— Mój kochany panie — mówił Ernauton z grzecznością, lecz znacznie zmniejszając otwór drzwi, które trzymał na wpół przymknięte — bardzo mi przykro, że nie mogę dać objaśnień dokładniejszych.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1285
Ta strona została przepisana.