Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/129

Ta strona została przepisana.

— O! ho! tak obszerna sala a niema ani jednego pijaka. Bardzo dobrze!
Pan Fournichon spojrzał nań zdziwiony, jego żona zaś roztropnie uśmiechnęła się.
— Ale — mówił dalej kapitan — albo wasz dom, albo też wasze postępowanie odstręcza ztąd konsumentów?
— Dzięki Bogu, ani jedno ani drugie, panie — odparła pani Fournichon — tylko, że to nowy cyrkuł, a przy tem robimy wybór w gościach.
— A! bardzo dobrze — rzekł kapitan.
Tymczasem pan Fournichon raczył kiwnąć głową, potwierdzając odpowiedź małżonki.
— I tak naprzykład — dodała znacząco, mrugając i zdradzając się, że jest autorką pomysłu o „Różanym krzaku miłości” — dla takiego gościa, jak Wasza wielmożność, chętnie odprawilibyśmy tuzin innych.
— To grzecznie, moja piękna gosposiu... dziękuję.
— Może pan raczy skosztować wina?... — spytał Fournichon mniej chrypliwym głosem.
— Może pan raczy zwiedzić mieszkanie — spytała pani Fournichon głosem, jak najprzyjemniejszym.