Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1297

Ta strona została przepisana.

— Wyszedłem z tego domu — odpowiedział Clement — lecz nie wyszedłem z szynku.
— Jakto!.. — rzekł Chieot — alboż dom pod „pięknym Rycerzem” nie jest szynkiem?
— Szynk jest domem, w którym się pije, a ja nie piłem w tym domu.
— Dyabelnie subtelne tłomaczenie i jak z niego sądzić mogę, wielkim kiedyś będziesz teologiem; lecz jeżeli nie piłeś w tym domu, cóż tam robiłeś?
Clement nieodpowiedział, a Chicot pomimo ciemności, widział na jego twarzy stałe postanowienie nie wyrzeczenia słowa więcej.
To postanowienie nie podobało się naszemu przyjacielowi, który wszystko wiedzieć pragnął.
Przecież, w milczeniu Clementa nie było nic cierpkiego; przeciwnie zdawał się być uradowanym, że spotkał swojego nauczyciela broni, mistrza Roberta Briquet i był z nim otwartym o tyle, o ile mógł być nim człowiek skryty z natury.
Rozmowa zupełnie ustala.
Chicot, aby ją na nowo rozpocząć, miał już wymówić imię Boromeusza, lecz chociaż nie doznawał wyrzutów sumienia, imię so skonało mu na ustach.
Młodzieniec milcząc, na coś oczekiwał; zda-