— Gotów jestem na jedno i drugie — odpowiedział kapitan.
Fourniclwn zbiegł do piwnicy, a jego żona tymczasam wskazała gościowi schody prowadzące do wieżyczek, a poprzedzając go, zalotnie podniosła spódniczkę i na każdym stopniu skrzypnęła prawdziwym paryzkim trzewiczkiem.
— Ileż tu osób pomieścić możecie?... — zapytał kapitan, gdy wszedł na pierwsze piętro.
— Trzydzieści, a pomiędzy niemi dziesięciu panów.
— To mało, piękna gosposiu — odparł kapitan.
— A dla czego, proszę pana?
— Miałem pewien zamiar, ale nie mówmy już o nim.
— A! pan nie znajdziesz nigdzie lepszej oberży, jak pod „Różanym krzakiem miłości...”
— Jakto! „Różanym krzakiem miłości“?
— Pod „Mieczem walecznego rycerza“, chciałam powiedzieć, chyba w Luwrze i jego przyległościach...
— Nieznajomy utkwił w niej dziwne spojrzenie.
— Masz pani słuszność — rzekł — chyba w Luwrze...
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/130
Ta strona została przepisana.