co sam przed chwilą powiadał; lecz tym razem dowiedział się szczegółów, których nie znał.
— Widzisz — rzekł, skoro Jakób skończył opowiadanie — jakiego nędznego nauczyciela broni miałeś w Boromeuszu.
— Panie Briquet — odpowiedział mnich — nie mówmy źle o umarłych.
— Dobrze, ale przyznaj jedną, rzecz.
— Jaką?
— Że Boromeusz gorzej bronią robił, niż ten, który go zabił.
— Prawda.
— Otóż wszystko co ci miałem powiedzieć. Do widzenia, Kubusiu. Może chcesz, to ja cię bronią robić nauczę.
— Najchętniej.
— Teraz powracaj kochanku, bo pewnie niecierpliwie na ciebie czekają.
— Prawda panie, dziękuję za pamięć.
I znikł biegnąc spiesznie.
Nie bez przyczyny Chicot pożegnał mnicha; dowiedział się od niego co żądał, a prócz tego miał jeszcze coś do wyjaśnienia.
Pobiegł do domu swojego śpiesznie. Lektyka i tragarze stali jeszcze przed „Pięknym rycerzem”.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1303
Ta strona została przepisana.