Ta strona została przepisana.
Rozdział XIII.
PEWNOŚĆ.
Henryk z wszelką ostrożnością przesuwał się wśród krzewów, aby nie sprawiać szelestu i nie być spostrzeżonym.
Przymuszony iść i pamiętać o sobie, nie wiele mógł widzieć.
Jednakże z postawy, ubioru i chodu zdawało mu się, że w człowieku w guni poznaje Remyego.
Straszne domysły, straszniejsze niż rzeczywistość, powstawały w umyśle jego, na widok towarzysza tego człowieka.
Droga kończyła się przy żywo-płocie i przy topolach, oddzielających od reszty parku pawilon księcia Andegaweńskiego, ukrywający się, jakeśmy powiedzieli w drzew zieloności.