dwadzieścia przepysznych brzoskwiń i wzięła z nich jednę.
Następnie, wyjmując z za pasa piękny nożyk, mający głownię srebrną a rękojeść malachitową, przedzieliła nim brzoskwinię na dwie części i jednę podała księciu, który chciwie zaniósł ją do ust, jakby całował Dyanę.
Ta namiętna czynność sprawiła na nim samym takie wrażenie, że jakaś mgła wzrok mu zakryła, kiedy ukąsił owoc.
Dyana patrzyła na niego osłupiałem okiem, z uśmiechem złowrogim.
Remy oparty o krzesło ponuro także spoglądał.
Książę potarł ręką czoło, po którem krople potu spływały i połknął ukąszony kawałek.
Pot ten był zapewne symptomatem nagłego zasłabnięcia, bo kiedy Dyana jadła drugą połowę brzoskwini, tę która jej została na talerzu, książę upuścił swoję i podnosząc się z trudnością, prosił piękną biesiadniczkę, aby udała się z nim do ogrodu.
Dyana powstała i nie mówiąc słowa, podała rękę księciu.
Remy patrzył na nich, osobliwie na księcia, którego powietrze natychmiast ożywiło.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1333
Ta strona została przepisana.