Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1347

Ta strona została przepisana.

— Dym!... — rzekła — dym, knot był zatruty, mój syn umarł!
Natychmiast zaczęła wołać, a pokój napełnił się służącymi i oficerami.
— Mirona! Mirona!... — mówili jedni.
— Księdza!... — mówili drudzy.
Lecz Katarzyna przykładała do ust Franciszka flaszeczkę. którą zawsze miała przy sobie i badała puls chcąc się dowiedzieć, czy środek przeciw truciznie skutkuje.
Książę otworzył jeszcze oczy i usta, lecz w oczach nie było światła, a w ustach głosu.
Katarzyna ponura i milcząca oddaliła się z pokoju, dając znak dwom lokajom, aby szli za nią, zanim będą z kimkolwiek mówili.
Zaprowadziła ich do innego pawilonu, gdzie usiadła i wzrok w obudwóch wlepiła.
— Książę Andegaweński — rzekła — jest otrutym w czasie wieczerzy; wy zastawialiście ją?
Na te słowa śmiertelna bladość pokryła twarze dwóch ludzi.
— Niech nas zamęczą, niech nas zabiją, mówili, ale niech oskarżenie na nas nie ciąży.
— Głupcy jesteście; czy myślicie, żeby to was minęło, gdybym najmniejsze miała podejrzenie? Wiem, żeście nie zabili waszego pana, ale