— Umarł!... — powtórzył król — mój brat! mój brat!
— Jedyny następca tronu francuzkiego — dodała Katarzyna, która opuściwszy łoże umarłego, zbliżyła się do syna żyjącego.
— O! — rzekł Henryk III-ci — ten tron za obszerny dla bezpotomnego króla; korona za wielka na jednę głowę... Nie ma dzieci... Nie ma następców, któż ją posiędzie?
Kiedy kończył te wyrazy, hałas rozległ się po salach i schodach.
Nambu wpadł do pokoju donosząc:
— Jego wysokość książę Gwizyusz.
Król zmięszany tą odpowiedzią, na pytanie jakie zadał, zbladł, powstał i spojrzał na matkę, Katarzyna była bledszą od syna.
Na wiadomość strasznego nieszczęścia, jakie los zapowiadał jej plemieniowi, pochwyciła króla za rękę i rzekła.
— Oto niebezpieczeństwo, ale nie obawiaj się niczego, ja jestem przy tobie.
Syn i matka pojęli się w trwodze i groźbie.
Książę wszedł ze swojemi wodzami, ze wzniesionem czołem, a oczy jego szukały, czy króla, czy umarłego księcia z pomieszaniem niejakiem.
Henryk III-ci stojąc z ową powagą, która w pewnych chwilach była mu wrodzoną, zatrzymał
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1368
Ta strona została przepisana.