nichon widząc, że nie poradzi wszystkim komplementom, jakiemi go obsypano, zapragnął podzielić się niemi ze swoją małżonką.
Lecz nadaremnie szukał jej oczami, znikła bowiem.
Wołał więc:
— Cóż ona robi? — i spytał kuchcika widząc, że żona nie wraca.
— A! panie, złoty handel — odpowiedział kuchcik. Sprzedaje wszystko pańskie stare żelaztwo za nowe pieniądze.
— Ale spodziewam się, że ani mój wojenny pancerz, ani też przyłbicę? — zawołał Fournichon rzucając się ku drzwiom.
— E nie, nie — powiedział Loignac, wszakże dekret królewski zabrania sprzedaży broni.
— Nic nie szkodzi, pomyślał Fournichon i pobiegł ku drzwiom.
Małżonka jego wracała z miną tryumfującą.
— No! i cóż ty to? — spytała patrząc na przerażonego męża.
— Oto, ostrzeżono mię, że sprzedajesz broń moję.
— Cóż ztąd?
— A ja nie chcę jej sprzedawać!
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/155
Ta strona została przepisana.