— Wszyscy ukłonili się, nie każdy jednak potrafił utrzymać równowagę gdy znowu wyprostować się musiał.
— Słyszeliście zatem moi. panowie — mówił dalej pan de Loignac. Macie natychmiast udać się za mną. Wasza służba i bagaże pozostaną tutaj, u pana Fournichon, który o wszystkiem będzie miał staranie i po które przyślę później; a teraz, spieszcie się, bo łodzie czekają.
— Łodzie? — powtórzyli gaskończycy — a zatem odpłyniemy?
I znowu ciekawie spojrzeli po sobie.
— Nie na wątpliwości, iż odpłyniecie — powiedział Loignac.
— Wszak udając się do Luwru, potrzeba wodę przebyć.
— Do Luwru, do Luwru — szepnęli uradowani gaskończykowie, krwi boska! jedziemy do Luwru!
Loignac wstał od stołu, kazał przejść przed sobą wszystkim czterdziestu pięciu i licząc ich jak baranów, przeprowadził przez uliczki, aż do wieży Nesle.
Tam czekały trzy wielkie lodzie, z których każda zabrała piętnastu pasażerów, poczem natychmiast wszystkie od brzegu odbiły.
— A co my u licha robić będziemy w Lu-
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/163
Ta strona została przepisana.