Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/167

Ta strona została przepisana.

— Nie wiem — rzekł — dopiero co przybyłem z Mont-de-Marsan.
— A!... to co innego — odparł kupiec pancerzy, którego ta odpowiedź nieco uspokoiła — lecz chociaż przybywasz z Mont-de-Marsan — mówił dalej — jednak już wiesz, że ja kupuję zbroję.
— Tak jest, wiem.
— A któż ci to powiedział?
— Krwi boska! nikt mi tego mówić niepotrzebował, boś sam niedawno wykrzykiwał dosyć głośno.
— A gdzie?
— U drzwi oberży, pod „Mieczem walecznego rycerza.”
— A więc byłeś tam?
— Tak jest.
— A z kim?
— Z kilku przyjaciółmi.
— Z przyjaciółmi?... W tej oberży zwykle niema nikogo.
— No, toś musiał znaleźć w niej wielką zmianę.
— Rzeczywiście... Ale zkąd przybywają ci twoi przyjaciele?
— Z Graskonii, również jak ja.
— Czy trzymacie z królem Navarry?