wolno ci jeszcze cofnąć się, jeżeli sobie niewierzysz.
— Ba!... — odpowiedział Briquet — widziałem ja już nie jednego: „Et non intremuit medulla mea” — zadeklamował — a!.. przepraszam, może nie umiesz po łacinie?
— A pan umiesz?
— Jak widzisz.
— Uczony, śmiały, silny, bogaty, to mi dopiero człowiek? — rzekł Poulain sam do siebie — no, wejdźmy.
I wprowadził Briqueta w olbrzymie drzwi pałacu Gwizyuszów, które otworzyły się za trzeciem klamki bronzowej poruszeniem.
Dziedziniec zapełniali gwardziści i ludzie w płaszcze owinięci, którzy jak mary po nim przebiegali.
W pałacu nie widać było najmniejszego światła.
Ośm osiodłanych i okiełznanych koni czekało w rogu dziedzińca.
Na łoskot otwierających się drzwi, wielu z pomiędzy tych ludzi obróciło się i uszykowało w szereg, dla przyjęcia nowo przybyłych.
Wtedy Mikołaj Poulain pochylił się do ucha
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/179
Ta strona została przepisana.