Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/206

Ta strona została przepisana.

żących, a raczej, że mi ich zabrakło. Masz słuszność, jeżeli to chciałeś powiedzieć.
— Nie, nie to powiedzieć chciałem. Ręczę, że lepiej niż ktokolwiek inny Wasza królewska mość, znajdziesz w razie potrzeby ludzi wierniejszych w usłudze, aniżeli ich znalazł pan Salcèda.
— Pan Salcèda!... pan Salcèda!... wymieniajcież przecie choć raz każdego po nazwisku, wy wszyscy, którzy mię otaczacie. Jakże się ten pan nazywa?
— Wasza królewska mość, wie zapewne lepiej odemnie to nazwisko, bo się zajmuje polityką.
— Wiem com wiedzieć powinien... A ty powiedz mi co wiesz...
— Ja nic niewiem; ja się tylko wiele domyślam.
— Ha! — rzekł znudzony Henryk — przychodzisz więc przerażać mię i prawić nieprzyjemne rzeczy? Dziękuję ci Mości książę, poznaję w tem twój charakter.
— A!.. jakże mię łajesz Najjaśniejszy panie! zawołał d’Epernon.
— Sądzę, że na to zasłużyłeś.
— Nie, Najjaśniejszy panie. Przestrogi człowieka przywiązanego mogą być błędne; lecz człowiek ten czyniąc je, zawsze obowiązku swojego dopełnia.