Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/22

Ta strona została przepisana.

— Uf! — stęknął Friard, dotykając ziemi — niech wyglądam, jak ci się podoba, dosyć, że dzięki temu panu, jestem po drugiej stronie płotu.
A potem wyprężając się, aby spojrzeć w oczy nieznajomemu, którego piersi zaledwie dosięgał, dodał:
— Ach panie! jakże ci jestem obowiązany, na honor jesteś pan prawdziwym Herkulesem, jakiem Jan Friard; pańskie nazwiksko, panie, nazwisko mojego zbawcy, nazwisko mojego... przyjaciela.
I poczciwiec rzeczywiście wymówił ten ostatni wyraz z calem przejęciem głęboko wdzięcznego serca.
— Nazywam się Briquet, mój panie — odpowiedział nieznajomy — Robert Briquet, na pańskie uługi.
— Śmiem powiedzieć, panie Robercie Briquet, żeś mi pan już znakomitą wyrządził przysługę. O! moja żona błogosławić pana będzie; ale, ale, co do mojej żony, o! Boże mój, Boże! te tłumy uduszą. A! przeklęci Szwajcarowie, oni tylko ludzi tratować zdolni.
Zaledwie kum Friard dokończył tej apostrofy, natychmiast uczuł, że czyjaś ręka ciężka jak ramię kamiennego posągu, spadła mu na barki.