— Jak Bóg żywy!... to zręczna kombinacya mój książę, bardzo ci za nią dziękuję.
— Racz spojrzeć, Najjaśniejszy panie, oni naprawdę bardzo dobrze wyglądają.
— Tak jest, ubrani, źle wyglądać nie będą.
— Jakże, czy przyznaje mi teraz Wasza królewska mość prawo mówienia o grożących jej niebezpieczeństwach?
— Przyznaję.
— Miałem więc słuszność?
— Miałeś.
— Panu de Joyeuse pewnoby to nigdy na myśl nie przyszło!
— D’Epernon! d’Epernon!.. niegodzi się obmawiać nieobecnych.
— Krwi boska!... Wasza królewska mość nawet obecnych obmawiasz.
— A!... Joyeuse ciągle mi towarzyszy. Dzisiaj nawet był ze mną na placu Grève.
— Ja zaś, Najjaśniejszy panie, byłem tutaj i jak Wasza królewska mość widzisz, czasu niestraciłem.
— Dziękuję ci Lavalette.
— Ale, ale, Najjaśniejszy panie — rzekł d’Epernon po chwili milczenia — chciałem prosić Waszą królewską mość o pewną łaskę.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/246
Ta strona została przepisana.