— Nie mów mi nic nieprzyjemnego, mój Chicot, proszę cię; o! gdybyś wiedział z jaką rozkoszą słucham głosu twojego!
Powiem ci tylko czystą prawdę, tem gorzej, jeżeli ta prawda nieprzyjemną będzie.
— Wszak nie na seryo obawiasz się pana de Mayenne? — spytał król.
— Owszem, bardzo na seryo. Wyobraź sobie, pan de Mayenne kazał mi wyliczyć pięćdziesiąt kijów, ja zaś dla odwetu odpłaciłem mu setką płazów pałasza; przypuszczając więc, że dwa płazy warte jednego kija, to między nami kwita. A przypuszczając znowu, że jeden płaz, wart jednego kija, jak zapewne utrzymuje pan de Mayenne, w takim razie winien mi on jeszcze albo pięćdziesiąt kijów, albo pięćdziesiąt płazów, otóż ja najbardziej lękam się tego rodzaju dłużników, i, chociażbyś mię najgwałtowniej potrzebował, pewno nie byłbym tu przyszedł, gdybym nie wiedział, że pan de Mayenne bawi w Soissons.
— Skoro tak, mój Chicot, i ponieważ dla mnie wróciłeś, biorę cię zatem w opiekę, i pragnę...
— Czego pragniesz?... uważaj Henryku, bo ilekroć zaczynasz od słowa: „pragnę”, pewno powiesz jakie głupstwo.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/262
Ta strona została przepisana.