Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/279

Ta strona została przepisana.

— Dajmy temu pokój, Joyeuse.
— Dobrze, Najjaśniejszy panie.
— Będę potrzebował twojego brata.
— Brat mój, równie jak i ja, jest zawsze gotów na usługi Waszej królewskiej mości.
— Mogę zatem liczyć na niego?...
— Bezwątpienia.
— Otóż poruczę mu małe poselstwo.
— Zewnątrz Paryża?
— Tak jest.
— W takim razie, niebędzie mógł być posłusznym Waszej królewskiej mości.
— Dlaczego?
— Du Bouchage w tej chwili nie może wyjechać.
Henryk podniósł się nieco i wielkiemi oczami spojrzał na Joyeusa.
— Co to ma znaczyć?... — zapytał.
Joyeuse z największą pogodą wytrzymał badawczy wzrok króla.
— Najjaśniejszy panie — odpowiedział — to bardzo łatwo pojąć; du Bouchage zakochał się, tylko że źle rozpoczął miłosne układy; poszedł fałszywą drogą biedak i dlatego coraz bardziej mizernieje.
— Wistocie, uważałem to — rzekł król.