Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/280

Ta strona została przepisana.

— I coraz smutniejszy, coraz bardziej ponury, jakby żył na dworze Waszej królewskiej mości.
Jakieś chrząknięcie przy kominku przerwało panu de Joyeuse, i zdziwiony spojrzał w koło siebie.
— Nie zważaj na to Anno, pewno który pies chrapie na fotelu. Mówiłeś więc, mój kochany, że biedny du Bouchage posmutniał.
— Tak jest, Najjaśniejszy panie, gotów umrzeć ze zmartwienia. Zdaje się, że spotkał gdzieś bardzo grobowego humoru kobietę, a podobne spotkania są okropne. Wszakże i z tego rodzaju kobietami można wygrać sprawę, równie jak i ze śmieszkami, byleby tylko umieć zacząć dobrze.
— A!.. ty libertynie, pewnobyś sobie umiał poradzić.
— Otóż masz!.. Wasza królewska mość nazywa mię libertynem, dla tego, że lubię kobiety.
Henryk westchnął.
— Powiadasz więc, że ta kobieta ma bardzo grobowy charakter?
— Tak przynajmniej utrzymuje du Bouchage, bo ja jej nie znam.
— A ty, mimo jej smutku, trafiłbyś z nią do ładu?