Sami tylko głupcy bowiem nudzą się na tym świecie i na drugim rozrywki szukać idą.
W skutek wspomnianej rozwagi uznał, że od straszliwej zemsty pana de Mayenne nie uchroni go nawet opieka króla; a jako znakomity filozof, powiedział sobie, iż na tym świecie nic się nie odstanie co się już raz materyalnie stało; że więc ani halebardy, ani sądowe trybunały francuskiego króla nie naprawią, choćby najnieznaczniejszego nawet otworu, jaki sztylet pana de Mayenne zrobić może w kaftanie Chicota.
Powziął więc ostateczne postanowienie, jako człowiek zkąd inąd znudzony komiczną rolą, którą co chwila pragnął zamienić na rolę seryo, oraz ufnością króla, która w owym czasie wiodła go prosto do zguby.
Chicot zatem zaczął od ustanowienia o ile można największej odległości, pomiędzy szpadą pana de Mayenne a własną skórą.
Jakoż wyjechał do Beaune, w potrójnym celu, aby opuścić Paryż, uściskać swojego przyjaciela Gorenflota i skosztować sławnego wina z 1550 roku, o którem uczyniliśmy tak żarliwą wzmiankę w pamiętnym liście, kończącym opowiadanie nasze o „pani de Monsoreau”.
Przyznajmy, że Chicot wkrótce widocznej doznał pociechy.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/300
Ta strona została przepisana.