winności, stanowiło to dostateczne bezpieczeństwo, i ruszył ku domowi, położonemu, jak wiadomo, o dwa strzały od brzegu rzeki.
Gdy wyszedł na ulicę Augustyanów, uderzyły go naprzód i mocno zdziwiły odgłosy muzyki i śpiewy napełniające harmonią cały cyrkuł, zwykle spokojny o tak późnej godzinie.
— Ktoś tu wyprawia wesele?... — pomyślał zrazu — do pioruna!... miałem tylko pięć godzin do przespania, a widzę, że będę musiał czuwać chociaż się nie żenię.
Zbliżywszy się, ujrzał wielkie światło połyskujące na oknach domów rzadkich na tej ulicy; to światło pochodziło od pochodni, jakiemi paziowie i słudzy przyświecali dwudziestu czterem muzykantom, pod przewodnictwem opętanego włocha przygrywającym na wiolach, psałteryonach, triangułach, skrzypcach, trąbach i bębnach.
Cała ta hałaśliwa armia stała uszykowana w pięknym porządku przed domem, który Chicot z wielkiem zdziwieniem poznał jako swój własny.
Niewidzialny generał kierujący tym manewrom, uszykował muzykantów i paziów tak, aby wszyscy, twarzą ku domowi Roberta Briquet
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/312
Ta strona została przepisana.