Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/318

Ta strona została przepisana.

— To te niedołęgi nie narobiły tu wrzawy?
— Owszem, zagłuszyli cyrkuł cały.
— Nie rozgłosili więc, że grają na cześć tego mieszczanina?
— Owszem, rozgłosili, bo nawet osobiście wyszedł na balkon i przysłuchuje się serenadzie.
— A ona się nie pokazała?
— Ani ona, ani nikt.
— Nasz pomysł jednak dowcipny — rzekł urażony Joyeuse — bo przecież mogła bez skompromitowania się, równie jak ci poczciwcy, korzystać z muzyki wyprawionej dla jej sąsiada.
Henryk pokręcił głową.
— Widać, że jej nieznasz bracie — rzekł.
— Owszem, owszem, znam; a raczej znam wszystkie kobiety, a że i ona należy do ich liczby, przeto nie traćmy odwagi!
— O! dla Boga! bracie, mówisz tonem zniechęconym zupełnie.
— Bynajmniej; tylko począwszy od dnia dzisiejszego, potrzeba co wieczór wyprawiać serenadę mieszczaninowi.
— To ona zmieni mieszkanie.
— Dla czego, jeżeli będziesz milczał, jeżeli