— Czy pójdziemy?... Pochodnie zagasły a muzyka i paziowie, do domu już wracają.
— Chodźmy bracie — wzdychając, odpowiedział du Bouchage.
— Rozumiem cię — rzekł Joyeuse — ostatnie pożegnanie dla tego pustego okna, słusznie się należy. A potem powiesz także i mnie, bywaj zdrów.
Henryk oburącz objął szyję brata, a ten pochyliwszy się z konia, czule go pocałował.
— Nie — rzekł — odprowadzę cię aż do bramy, ale poczekaj na mnie o sto kroków. Sądząc, że ulica już pusta, moja nieznajoma może się pokaże.
Anna podjechał ku swojemu orszakowi, który go czekał o sto kroków dalej.
— No idźcie, idźcie — rzekł — już was nie potrzebujemy, aż do dalszego rozkazu.
Pochodnie znikły, rozmowy muzykantów i śmiechy paziów umilkły, równie jak ostatnie brzęki strun błędną ręką ze skrzypców i lutni wyrwane.
Henryk po raz ostatni spojrzał na dom, ostatnią proźbę wysłał ku oknom i zwolna, ciągle
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/323
Ta strona została przepisana.