się oglądając, połączy! się z bratem, którego poprzedzało dwóch masztalerzy.
Robert Briquet widząc, że obaj młodzieńcy oddalają się wraz z muzykantami, osądził, że wkrótce nastąpi rozwiązanie tej sceny, jeżeli tylko ta scena miała mieć rozwiązanie.
Poczem, głośno cofnął się z balkonu i zamknął okno.
Kilku upartych ciekawych pozostało jeszcze na swoich miejscach; lecz w ciągu dziesięciu minut ustąpili najwytrwalsi nawet.
Tymczasem Robert Briquet wszedł na dach swojego domu, zębaty nakształt dachów flamandzkich, i ukryty za jednym z takich zębów, patrzył w sąsiednie okna.
Skoro tylko ucichł zgiełk na ulicy, i gdy umilkły instrumenty, kroki i głosy, słowem skoro wszystko wróciło do zwykłego porządku, jedno z górnych okien tego domu dziwnego otworzyło się tajemniczo i czyjaś głowa ostrożnie z niego wyjrzała.
— Już nic niema — szepnął głos męzki — niebezpieczeństwo minęło zupełnie; była to zapewne jakaś mistyfikacya wymierzona do naszego sąsiada; możesz pani wyjść z twojej kryjówki i wrócić do pokoju.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/324
Ta strona została przepisana.