powrócił z Luwru, teraz ani myślał się nawet położyć.
To też skoro ujrzał, że jutrzenka srebrzy szyby okien — rzekł do siebie:
— Minęła godzina zjawisk; czas teraz pomyśleć o żyjących.
Wstał, przypasał długą szpadę, zarzucił płaszcz bajowy, wytrzymały na najgwałtowniejsze deszcze, i ze stoicką stałością mędrca, obejrzał dno swojego worka oraz podeszwy trzewików.
Przekonał się, że w takich trzewikach można rozpocząć wyprawę, lecz że worek zasługuje na szczególniejszą uwagę.
Przerwiemy zatem nasze opowiadanie, a korzystając z czasu, opiszemy czytelnikom ten worek.
Chicot, jak wiadomo, człowiek pełen dowcipnych pomysłów, wydrążył główną belkę przerzynającą w szerz dom jego i tym sposobem dodał ozdoby, bo ją pomalował różno-kolorowo, oraz mocy, bo miała przynajmniej ośmnaście cali średnicy.
Wydrążenie na półtory stopy długie, a na sześć cali szerokie, w tej belce urządzone, służyło mu za kufer, w którego wnętrzu mieściło się tysiąc talarów złotem.
Otóż Chicot następne miał wyrachowanie:
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/328
Ta strona została przepisana.