Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/330

Ta strona została przepisana.

bym zaczerpnąć jakie sto talarów z kieszeni króla, ale teraz dzień, muszę się. zatem spuścić na siebie samego i na Gorenflota.
Na myśl o żądaniu pieniędzy od przeora, Chicot mimowolnie uśmiechnął się.
— Ciekawy jestem, jakby to wyglądało, mówił dalej sam do siebie, gdyby pan Gorenflot, który mnie winien cały swój majątek, odmówił stu talarów przyjacielowi, chcącemu wyświadczyć przysługę królowi, temu samemu, który go mianował przeorem Jakobitów.
— Ach!. — dodał — już to nie ten sam Gorenflot, lecz Robert Briquet jeszcze nie przestał być Chicotem...
— Lecz ten list króla, to pismo mające objąć płomieniem cały dwór Nawarry; przyrzekłem pójść po nie przed świtem, a oto już dnieje. Ba! ten bodziec mieć będę koniecznie, a nawet straszliwy cios zadam nim głowie Gorenflota, jeżeli bym nie potrafił zrozumiale przemówić do jego mózgownicy.
Chicot zasunął deskę zamykającą jego kryjówkę, przymocował ją czterema gwoździami, przykrył kamieniem i przysypał kurzem wszystkie szczeliny, potem gotów do drogi, po raz ostatni spojrzał na swą małą izdebkę, w której przez tyle