Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/343

Ta strona została przepisana.

— Racz wielebny ojcze przebaczyć — rzekł brat Boromeusz — że przerywamy pobożne twoje rozmyślanie; lecz, przychodzę po rozkazy.
— A! dzień dobry bracie Boromeuszu — odezwał się Gorenflot i lekko kiwnął głową.
A po chwilowym namyśle, w ciągu którego widocznie naciągał wszystkie struny swojej pamięci, zapytał, mrugnąwszy kilka razy:
— Po jakie rozkazy?
— Co do broni i uzbrojenia.
— Co do broni i uzbrojenia? — powtórzył Gorenflot.
— Tak jest, Wasza wielebność rozkazałeś przynieść jedno i drugie.
— Komu?
— Mnie.
— Tobie, ja rozkazałem przynieść broń, ja?
— Bez żadnej wątpliwości, księże przeorze — jednakim i pewnym głosem odparł Boromeusz.
— Ja! — powtórzył dom Modest w nadmiarze zdziwienia — ja! i kiedyż to?
— Tydzień temu.
— A! skoro już tydzień temu... ale po cóż ta broń?