Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/363

Ta strona została przepisana.

Gorenflot z zadowoleniem spojrzał na Chicota.
— Wszak to nie złe, parne Robercie — spytał.
Chicot skinął zaledwie na wpół zadowolony.
— A co masz jaszcze? — spytał Gorenflot.
— Możnaby węgorza przyrządzić na prędce.
— Precz z węgorzem! — zawołał Chicot.
— Sądzę, panie Briquet — coraz śmielej mówił brat Euzebiusz — że pan niepożałujesz mojego węgorza, skoro go skosztujesz.
— Cóż tak szczególnego mają twoje węgorze?
— Karmię je wyłącznym mi sposobem.
— O! ho!..
— Tak jest — dodał Gorenflot — zdaje się, że rzymianie czy grecy, bo już niepamiętam, dosyć, że jakiś włoski naród, żywili węgorze na sposób Euzebiusza. Wyczytał on to w dawnym autorze zwanym Swetoniusz, który traktował o kuchni.
— Jakto, bracie Euzebiuszu — zawołał Chicot — twoje węgorze karmisz ludzkiem mięsem?
— Nie, panie, siekam na drobno wnętrzności i wątroby ptastwa i zwierzyny, dodaję trochę