żalem nowe ćwiczenia, pragnąc tym sposobem zniszczyć hydrę buntu; bo wiesz przecie, że psalmista mówi, czekaj no, jakże to: Cabic poriabis diagonem, e! do licha! musisz znać ten ustęp.
— Proculcabis draconem — rzekł Chicot napełniając szklankę przeora.
— Draconem, zgadłeś, brawo! Ale co do smoka, skosztuj że tego węgorza, doskonały.
— Dziękuję, już zaledwie tchnę! Opowiadaj, opowiadaj.
— Co?
— Tę tam jakąś nadzwyczajną okoliczność.
— Jaką? Już niepamiętam.
— Tę co chciałeś oddać pod rozpoznanie uczonych.
— A! prawda, już wiem.
— Słucham.
— Nakazałem więc ćwiczenie wieczorne, spodziewałem się, że moich łotrów znajdę znużonych, zmęczonych, potem zlanych i przygotowałem sobie dosyć ładne kazanie na temat: Ten kto chleb mój pożywa.
— Chleb suchy — wtrącił Chicot.
— Właśnie, suchy — zawołał Gorenflot, w śmiechu otwierając ogromne szczęki. Udał
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/369
Ta strona została przepisana.