— Będziesz mógł zatem opowiedzieć królowi wszystko co tu dla jego sprawy czynimy? z namysłem rzekł Gorenflot.
— Niezaniedbam tego, przyjacielu; niezaniedbam, bądź spokojny.
— O! kochany Chicot — zawołał Gorenflot, który się już biskupem widział.
— Ale pierwej, muszę prosić cię o dwie rzeczy.
— O jakie?
— Najprzód, o pieniądze, które ci król zwróci.
— O pieniądze? — zawołał Gorenflot, wstając czemprędzej — mam ich pełne kufry.
— Na honor, bardzo jesteś szczęśliwy — powiedział Chicot.
— Chcesz tysiąc talarów?
— Nie, kochany przyjacielu, to za wiele, ja skromne mam żądania; tytuł posła wcale mi dumy nie dodaje, i raczej ukrywam go, aniżeli się nim chlubię. Sto talarów wystarczy.
— Oto je masz. Czegóż więcej jeszcze żądasz?...
— Proszę o masztalerza, o człowieka, któryby towarzyszył mi w drodze, bo lubię towarzystwo.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/401
Ta strona została przepisana.