Chicot wyszedł przez gabinet.
Za tym gabinetem, był znowu pokój, przy progu którego znajdowały się tak zwane małe schody.
Chicot powiedział prawdę, znał drogę, ale pokoju nie mógł poznać.
W rzeczy samej, od czasu ostatniej jego bytności w klasztorze, pokój ten zmienił się zupełnie; dawniej cichy i spokojny, teraz przybrał postać wojenną; na ścianach wisiało pełno broni, na stolach i konsolach leżały pałasze, szpady i pistolety, a wszystkie kąty zastawione były muszkietami i strzelbami.
Chicot zatrzymał się na chwilę w tym pokoju, bo czuł potrzebę zebrania myśli.
— Ukrywają mi Jakóba, ukrywają mi damę, każą mi wychodzić przez małe schody, abym na wielkich niezawadzał, jasna rzecz, że chcą rozłączyć mię z młodym mnichem i nie chcą abym widział tę damę. Jako dobry strategik, powinienem na złość im uczynić właśnie to, czego sobie nie życzą. A zatem, poczekam na powrót Jakóba i znajdę sobie stanowisko, z którego będę mógł dostrzedz tajemniczą damę. A!.. co za prześliczna szmelcowana pancerna koszula leży tu w kącie!
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/412
Ta strona została przepisana.