Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/418

Ta strona została przepisana.

— Mniemam, że pan dobrze zrobisz — rzekł Boromeusz.
— Będziesz więc łaskaw oświadczyć mu to, skoro przybędzie.
— Bobrze.
— I przyślesz mi go?
— Niezawodnie.
— Dziękuję kochany bracie Boromeuszu, milo mi, że cię poznałem.
Obaj ukłonili się nawzajem; Chicot wyszedł przez schody, a brat Boromeusz zamknął za nim drzwi na klucz.
— Jak uważam — rzekł Chicot do siebie — wiele im na tem zależy, abym tej damy nie widział; muszę ją zatem widzieć.
I dla wykonania zamiaru, Chicot wyszedł z przeoratu Jakobitów o ile można było najwidoczniej, przez chwilę pomówił z bratem odźwiernym i środkiem drogi ruszył ku krzyżowi Daubin.
Lecz skoro tam przybył, natychmiast znikł po za folwarcznym murem, a czując, że się niepotrzebuje lękać argusów przeora, chociażby mieli sokole oczy jak Boromeusz, powlókł się wzdłuż budynków, zdążał rowem dotykającym płotu i niepostrzeżony, na zawrocie, dostał się w do-