za duży pies do towarzystwa tak małemu jak ja szczenięciu.
I ujrzawszy przeorowskiego wysłańca, Chicot czemprędzej pobiegł do krzyża Faubin, jako do miejsca schadzki.
Że zaś musiał się tam udać boczny drogą, a zatem mnich idący prosto i do tego sążnistemi kroki, pierwszy stanął pod krzyżem.
Z resztą Chicot stracił nieco czasu na przypatrywanie się przez drogę, temu człowiekowi, którego fizyonomii wcale sobie nie przypominał.
W rzeczy samej, ten mnich był to prawdziwy filistyn.
W pośpiechu zapomniał zapiąć habit, który się nieco odwinął i odsłonił muskularne nogi ubrane w świeckie spodnie, a z pod źle zapuszczonego kaptura, wyglądała czupryna, po której nieprzezsły jeszcze nożyczki przeoratu.
Wreszcie głębokie kąty ust jego zgoła niemiały w sobie wyrazu duchownego, a skoro chciał im coraz to nowy uśmiech nakazać, pokazywał trzy zęby, podobne do palisady, wbitej po za wałem warg grubych.
Długie ale grubsze jak u Chicota ramiona, barki zdolne dźwigać bramę z Gaza, ogromny kuchenny nóż za pasem, worek niby tarcza na
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/432
Ta strona została przepisana.