Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/438

Ta strona została przepisana.

Ponieważ coraz większy zmrok zapadał, księżna zatem zaledwie z wielka trudnością dostrzegała bramę pałacu, w której wzrok jej tkwił nieustannie.
Nakoniec, dał się słyszeć tentent konia, a w dziesięć minut później, głos odźwiernego tajemniczo oznajmił księżnie przybycie pana de Mayenne.
Pani de Montpensier wstała i tak spiesznie pobiegła naprzeciw brata, iż zapomniała stąpać na palcach prawej nogi, co zwykle czyniła aby nie kuleć.
— Sam bracie?... — spytała — sam przybywasz?
— Tak, siostro — rzekł książę siadając i całując rękę księżny.
— Gdzież jest Henryk?.. Czy wiesz, że go tu wszyscy oczekują?
— Henryk, moja siostro, jeszcze w Paryżu niepotrzebny, a przeciwnie wiele ma dotąd do czynienia w miastach Flandryi i Pikardyi. Praca nasza powolna i podziemna, tam mamy robotę; na cóż więc opuszczać ją i przybywać do Paryża, gdzie wszystko już zrobione?
— Prawda; lecz cała robota pójdzie na nic skoro się opóźniać będziecie.
— Ba!