— Mniejsza o to!... Ale jak się pan nazywasz?... — niecierpliwie powtórzył oficer — może pan nie wiesz jak?
— Owszem, owszem, wiem krwi bozka!... A choćbym zapomniał, tobyś mi pan mógł przypomnieć, bośmy przecie współziomkowie i krewni.
— Pańskie nazwisko?.... do tysiąca szatanów!.. Czy pan sądzisz, że ja tu mam czas do stracenia na wzajemnych przypomnieniach?
— Dobrze, dobrze. Nazywam się Perducas z Pincornay.
— Perducas z Pincornay — powtórzył pan de Loignac, którego odtąd nazywać będziemy imieniem, jakiem go powitał współziomek, a spojrzawszy na kartę, dodał:
— Perducas z Pikornay, 26 października, 1585 roku, o samem południu.
— Brama świętego Antoniego — dodał gaskończyk, wyciągając po kartę czarny i wyschły palec.
— Bardzo dobrze!... wszystko w porządku; przechodź pan — odrzekł pan de Loignac, zapobiegając stanowczo dalszej rozmowie ze współziomkiem.
— A teraz na pana kolej!... — dodał, przywołując drugiego.
Człowiek w pancerzu zbliżył się.
— Proszę o paszport! — rzekł Loignac.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/44
Ta strona została przepisana.