Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/471

Ta strona została przepisana.

— Co to za jeden?.. — niecierpliwie spytał książę.
— Urzędnik policyjny.
— E!.. do pioruna!... — zawołał książę — alboż to ja jestem jego przełożony, lub naczelnik nocnych patroli?
— Nie, ale Wasza wysokość jesteś przyjacielem króla — pokornie odpowiedział jakiś głos — dla tego więc błagam, racz mię wysłuchać.
Książę obejrzał się.
Tuż przy nim stał z kapeluszem w ręku, strwożony interesant, który co chwila mienił się jak tęcza.
— Kto jesteś?... — opryskliwie spytał go książę.
— Mikołaj Poulain, do usług Waszej wysokości.
— I chcesz mówić ze mną?
— Proszę o tę łaskę.
— Nie mam czasu.
— Nawet dla wysłuchania tajemnicy, Jaśnie oświecony panie?
— Słyszę ich po sto na dzień; pańska byłaby setną pierwszą, a więc zbyteczną.
— Nawet gdyby dotyczyła życia Jego kró