Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/476

Ta strona została przepisana.

— Owszem, Mości książę.
— Ona sama?..
— Rozumie się, że przy pomocy stronników swoich.
— Zkądże kierować będzie tem porwaniem?...
— Z okna klasztoru Jakóbitów, znajdującego się, jak wiadomo, na drodze do Vincennes.
— Co mi wasan prawisz u licha?
— Najrzetelniejszą prawdę, Mości książę. Przedsięwzięto już wszelkie środki, aby zatrzymać pojazd królewski, skoro pokaże się naprzeciw klasztoru.
— Któż te środki przedsięwziął?..
— Niestety!...
— Dokończ-że, u dyabła!
— Ja, Mości książę.
D’Epernon w tył odskoczył.
— Pan!... — rzekł.
Poulain westchnął.
— Pan, który mi to oświadczasz?.. — dodał d’Epernon.
— Mości książę — odparł Poulain — wierny sługa Króla Jegomości, na wszystko narażać się winien.