— Co tam nowego znowu, Lavalette... czyś umarł?..
— Dałby to Bóg, Najjaśniejszy panie!.. — odparł d’Epernon — bo niewidziałbym tego co widzę.
— Mojej zabawki?
— Najjaśniejszy panie, w wielkich niebezpieczeństwach poddany bardzo się lękać musi o bezpieczeństwo władzcy swojego!
— Znowu niebezpieczeństwo?.. a!.. niech cię czarny szatan porwie, mój książę!
— Chyba Wasza królewska mość naprawdę nie wiesz co się dzieje? — spytał książę.
— Na honor, może i nie wiem — odparł król.
— W tej chwili, Najjaśniejszy panie, otaczają Cię najstraszliwsi nieprzyjaciele!...
— Ba! i któż to?
— Najprzód, księżna de Montpensier.
— A!... prawda, wczoraj przypatrywała się traceniu Salcèda.
— Wasza królewska mość tak spokojnie o tem mówisz!
— A cóż mi to szkodzi?..
— Wasza królewska mość wiedziałeś już o tem?
— Wiedziałem.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/481
Ta strona została przepisana.