się nastręczyła sposobność puszczania wodzy gniewowi i wściekły, że nową pomyłką przyczynił się do tem większego tryumfu przeciwnika swojego.
Gdy to mówił, podniósł rękę pręcikiem uzbrojoną i chciał uderzyć podróżnego; lecz ten machnął kijem i ugodził Sainte-Malina w ramię poczem gwizdnął na psa, który skoczył do łydek konia i jeźdzca i obu urwał po kawałku mięsa lub odzieży.
Koń, bólem rozdrażniony, znowu naprzód popędził, lecz Sainte-Maline mimo, że go nie mógł wstrzymać, pozostał jednak na siodle.
Tak unoszony, przebiegł obok Ernautona, który nawet się nie roześmiał z tej jego przygody.
Skoro wreszcie uspokoił konia, skoro pan de Carminges z nim się połączył, duma jego wprawdzie się nie zmniejszyła, lecz umiarkowała nieco.
— No!... — rzekł z przymuszonym uśmiechem — widać że dla mnie dzisiaj dzień feralny; a jednak ten człowiek bardzo był podobnym do tego, którego nam król Jegomość opisał i z którym mamy mieć do czynienia.
Ernauton milczał.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/494
Ta strona została przepisana.