Ta strona została przepisana.
Rozdział IV.
SAINTE-MALINE.
Ernauton nieomylił się, człowiek którego spostrzegł, był Chicot.
I on także dobre miał oko i ucho, bo zdaleka ujrzał i usłyszał jadących, a domyśliwszy się, że z nim będą mieli do czynienia, zaczekał.
Skoro nie pozostało mu żadnej wątpliwości, skoro się przekonał, że obaj jeźdzcy ku niemu zmierzają, oparł rękę na długiej szpadzie swojej, niby dla przybrania szlachetnej postawy.
Ernauton i Sainte-Maline milcząc, spojrzeli po sobie.
— Mów pan, jeżeli chcesz — rzekł Ernauton, kłaniając się przeciwnikowi swojemu; w tej okoliczności bowiem wyraz „przeciwnik”, stosowniejszym jest, aniżeli „towarzysz”.