Ta strona została przepisana.
Ernauton poszedł do konia, którego był uwiązał u drzewa i wsiadł na niego.
Sainte-Maline ciągle swojego trzymał w ręku.
Obaj ruszyli z powrotem do Paryża, jeden milczący i zasmucony tem co usłyszał, drugi tem co powiedział.
Nagle Ernauton podał rękę Sainte-Malinowi.
— Jeżeli pan pozwolisz, będę się starał uczyć pana? — rzekł.
— Ani słowa więcej, mój panie — odparł Sainte-Maline — nie, nie próbuj pan, bo to się nie uda. Owszem, nienawidź mię raczej, a ja właśnie dlatego podziwiać cię będę.
— Jeszcze raz powtarzam, że żałuję pana — powiedział Ernauton.
W godzinę później obaj jeźdźcy wracali do Luwru, zmierzając ku kwaterze „Czterdziestu pięciu”.
Król był wyszedł i dopiero wieczorem miał powrócić.