— Jakiemi pogłoskami?.. — zapytał król z dobrodusznością, która go nawet dla najpoufalszych niebezpiecznym czyniła.
— Jakto!.. — zapytał nieco zrażony Mayenne — Wasza królewska mość niesłyszałeś nic dla nas niekorzystnego?
— Wiedz raz na zawsze mój kuzynie, że nieścierpiałbym aby tu źle mówiono o panach Gwizyuszach; a że każdy wie o tem lepiej jak ty sam zdajesz się wiedzieć, więc nikt nic niemówi.
— W takim razie, Najjaśniejszy panie, nieżałuję że tu przybyłem, bom miał szczęście oglądać mojego króla i znaleźć go w dobrem usposobieniu, wyznam jednak, że pośpiech mój był bezpotrzebny.
— O!.. mój książę, Paryż jest to tak dobre miasto, że zawsze w niem jakąś korzyść odnieść można — rzekł król.
— Prawda, Najjaśniejszy panie, ale my w Loissons mamy nasze interesy.
— Jakie, Mości książę?
— Obchodzące także i Waszą królewską mość...
— Prawda, prawda, prowadźcież je dalej tak jak dotąd, umiem ja oceniać i odwdzięczać postępowanie sług moich.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/531
Ta strona została przepisana.